Zapraszamy do wspólnego tworzenia pamiątkowej książki z okazji stulecia Parafii pod wezwaniem Matki Bożej Królowej Polski w Krośnie-Polance, która uwieczni czasy w których żyjemy oraz czasy o których nam wiadomo lub przekazano z pokolenia na pokolenie

 

I ciche wody -a tu do ogrodu…

Wincenty Pol – O Dworze w Polance

 

Sekunduje mu Jan Wojciech Trzecieski

O biały domku rodzicielski drogi

Czym cię niegodny był?

Kiedy twe progi

Los zamknął dla mnie, choć tak cię kochałem

I nad twą stratą tak bardzo bolałem!

Widziałeś śmierć mego ojca, mej matki

Takiej i chłopek nie opuszcza chatki 

A ja musiałem oddać cię obcemu

Co cię nie pokochał, obojętnemu

Żyć Będziesz w mem sercu i w mej pamięci

Jak żyją zmarli moi, ufam święci

Ich Bóg pozwoli, kiedyś znów zobaczę

Ciebie już nigdy, więc tem rzewniej płaczę.

 

We wspomnieniach Rodziny Trzecieskich jest mowa o wrażeniu jaki wywarła na Tytusie napaść chłopów na dwór. Może właśnie spalenie szlacheckiej sadyby mogło dać asumpt do wybudowania murowanego dworu, który jest przedstawiony na stronie tytułowej książki Mariana Wolskiego o rodzinie Trzecieskich z Polanki. Może o tym pożarze i tym murowanym następcy pisze w wierszu, cytowany wyżej, Jan Trzecieski? Obraz przedstawia piętrowy dwór z gospodarczym parterem i mieszkalnym piętrem, który mógł bronić się przed napadem skuteczniej niż drewniany tradycyjny dworek. I miał jeszcze jedną cechę, którą możemy łączyć z Tytusem Trzecieskim i jego późniejszą działalnością.

Od czego się zaczęła? Kiedyś nasze strony nawiedził długotrwały nieurodzaj, o którym mówiono: „siedem lat klęski”. Suche lata przyniosły głód. Tytus jako człowiek wykształcony postanowił szukać wody głębiej niż zazwyczaj. Jednak w głębokiej studni, zamiast czystej wody, pojawiła się znana tutaj oleista maź, ale w takiej ilości, że natchnęła go do poszukiwania sposobu jej praktycznego i nie tylko doraźnego wykorzystania. Ropa nie była niczym niezwykłym, było jej pod dostatkiem w naszych stronach, ot choćby w pobliskich Czarnorzekach, gdzie sama wypływała spod ziemi, nadając temu zakątkowi jego obecną nazwę.

Król Jak Kazimierz nadał przywilej oświetlania ulic miast Krosna i Drohobycza olejem skalnym… można po tych słowach pomyśleć, że Łukasiewicz nie był wynalazcą lampy naftowej? Może dla tej postaci, wątek wielkości łączyć powinien się nie z wynalazkiem lampy naftowej, której kres przyniosła elektryfikacja, ale o przemysłowe wykorzystanie ropy naftowej, które jest nadal aktualne. Więc może naszego wynalazcy nie należy nazywać twórcą lampy, ale czegoś o wiele ważniejszego! A co ma do tego Trzecieski? Jest współtwórcą pierwszej na świecie spółki naftowej i pewnie od tego nieudanego poszukiwania wody mógł się wziąć pomysł, który zmienił oblicze tego świata. Stąd można ostrożnie twierdzić, że w Polance tkwią korzenie światowego przemysłu naftowego! Choć olejem skalnym zainteresował się książę Jabłonowski i nawet zastrzegł dla siebie jego przemysłowe wykorzystanie, to jednak jego starania nie przyniosły spodziewanego rezultatu.

Polanka od wieków była szlachecką wsią u progu królewskiego miasta Krosna. Gdzieś tam pewnie kołysały się na wietrze kłosy złotych zbóż, a dęby, wg miejscowej legendy sadzone własnymi rękoma Króla Kazimierza Wielkiego, zachwycały swym majestatem. Kto pamięta jeszcze tę legendę?

Pozostał dwór… a może dwory? Resztki stawów, dworskiej dębowej alei, namiastka starego parku dworskiego skutecznie zniszczona przez pół wieku rządów „innych wartości”, zasłonięta ze wszech stron blokami i krzakami – a żeby dokończyć dzieła zniszczenia – odcięta od mieszkańców dzisiejszej dzielnicy miasta wysokim murem.

Trudno powiedzieć czy włączenie do miasta Krosna było dla Polanki awansem. Kiedyś ta wieś ciągnęła się wzdłuż potoku Ortsbach ramowanego wysokimi drzewami. Wzdłuż strugi naliczyłem na mapie z XIX wieku wiele mniejszych lub większych stawów. Na tych przy dworze nasi dziadkowie w pogodne niedziele pływali sobie łódkami. Wiejska sielanka? Nie umiem powiedzieć jak przed wiekami żyło się w tej wsi, jednak już w połowie XIX wieku ta sytuacja zaczęła się poprawiać dzięki odważnym i nowatorskim decyzjom podejmowanym przez właściciela majątku – Tytusa Trzecieskiego. Był on na naszych ziemiach prekursorem myśli uwolnienia włościan od zależności w stosunku do szlachty i zniesienia obciążeń pańszczyźnianych. Na starych mapach widać, że w połowie XIX wieku wieś jest podzielona na działki indywidualne, tak jak dziś i nie stanowi już pojedynczej wytyczonej kopcami własności – a więc deklaracje Tytusa zmieniły się w czyn.

Jak mogła wyglądać Polanka przed wiekami? Niezbyt daleko, ale możemy się cofnąć w czasie. Konkretnie do drugiej połowy XVIII wieku, który dla Krosna i okolic jest prawdziwym wiekiem zagłady. Miastu udało się przetrwać tzw. „potop szwedzki”, ale tylko ten pierwszy. O drugim – chyba jeszcze bardziej niszczycielskim – niewielu z nas wie. To właśnie w czasach Karola XII – młodego Lwa Północy, z Krosna za murami nie został kamień na kamieniu. Legendy mówią, że na rynku dawnego miasta pasły się świnie i gęsi, a w Sanoku i Krośnie w obrębie murów obronnych do zamieszkania nadawały się dwa domy! Pewnie dlatego Jasło i Dukla stały się znaczącymi ośrodkami administracji austriackiej na naszych ziemiach, a nie dawna stolica regionu – Krosno. Życie miasta przeniosło się na peryferie, być może do ocalałych majątków szlacheckich i dworów. Pewnie i Polanka miała w tym swój udział. To temat na szersze badania i analizy – nie na teraz, nie na ograniczony w treści artykuł, który ma ożywić tradycję i pobudzić wyobraźnię – być może również rozwinąć szeroką dyskusję naukową opartą na dokumentach i faktach historycznych. Może i na to przyjdzie czas!?

Pozostańmy w kręgu ludowych podań o mglistej przeszłości zacieranej przez czas i ludzkie przemijanie. No i tu pojawi się szereg ciekawostek, które będą polemizowały z treścią publikowanych informacji – ale warto o nich wspomnieć, ot choćby na zasadzie analizy pewnych faktów historycznych.

W Polance istniała kiedyś cegielnia. Najstarsze kościoły w Krośnie są zbudowane z cegły. Na mapie wsi z XVIII wieku, mniej więcej w miejscu tzw. „dołów pocegielnianych”, jest narysowana dziwna „plama”, która z pewnością coś oznacza! Może w tym miejscu od wieków wybierano glinę do produkcji cegieł, a nazwa wsi wzięła się stąd, że wypalanie ceramiki zmuszało do wycinania drzew w najbliższej okolicy, stąd w lesie pojawiła się niezwykła polana?

Goszczący w białym dworze w Polance Wincenty Pol nie zwraca uwagi w opisie na murowany dwór- pisze coś innego:

 …Lecz już najmilej w tem drewnianym, domu

Bo ściany białe – zielone firanki

I sprzęty stare — i okna od wschodu

I tutaj widok będziesz miał na ranki

 

Pamiętam, jak runął komin starej cegielni. Widziałem to na własne oczy. Współczesna cegielnia, Werdatok, Polanka Karol… to nazwy, które już też powoli rozmywają się w pamięci. Powojenne zwyczaje skutecznie wymazały tradycje, które były niewygodne, a nawet groźne. Jednym z zapomnianych „pomników” zakazanej historii jest nadal „Rapówka”. Czy ktoś jeszcze wie, który to budynek i skąd się wzięła ta nazwa? Okiem architekta oceniam „Rapówkę” jako próbę nawiązania do tradycji szlacheckiej przy budowie siedziby Spółki Naftowej, której jednym z dyrektorów był Artur Rappe. Analizując mapy z połowy XIX wieku, widać, że ten niemal podręcznikowy dworek nie istniał w czasach Trzecieskich. Murowany budynek zniknął dziś w cieniu kościoła i zabudowań parafialnych, zewsząd ramowany wyższymi lub większymi budynkami nie zawraca na siebie uwagi. Wielka szkoda, bo i z nim wiążą się ważne wydarzenia.

Generalny dyrektor Grupy Naftowej „Małopolska” inż. Wiktor hr. Hłasko, jak się zdaje, był ostatnim rodzimym właścicielem pałacyku w Polance, dbającym o niego w duchu szlacheckiej tradycji.

Zadaję sobie pytanie, czy ktoś jeszcze wie cokolwiek o tym, kiedy tradycyjny polski dworek Trzecieskich przekształcił się w urokliwy, ale już niezbyt tradycyjny pałacyk – do prawdziwego pałacu mu trochę daleko. Ten obiekt gościł w swych murach wiele zacnych postaci i dlatego mam zamiar podjąć nie tylko wirtualne poszukiwania jego korzeni. Kiedyś – dawno temu – już próbowałem doszukać się starego dworu w dzisiejszych murach i… żałuję, że zagubiłem nie tylko kserokopie planów obecnego dworu, ale i moje notatki sprzed 20 lat. Nadal mi wstyd, że w późniejszej rozmowie z Panem Rafałem Pryncem zgubiłem się w moich szkicach i przemyśleniach.

Trudno mówić w moim przypadku o wolnym czasie. Nadal rodzą się w głowie różne pomysły. Z jednych rezygnuję, drugie zawieszam na kołku, czekając na stosowną chwilę, by do nich wrócić. Zazwyczaj taka nie nadchodzi, a mam już na karku 50 lat! Temat Polanki powraca jednak jak rzucony pod wiatr bumerang. Chciałem napisać o Trzecieskich z Polanki, ale chyba jednak rację ma Pan Marian Wolski, że, aby pisać biografię, trzeba mieć odpowiednie wykształcenie i wiedzę, umieć właściwie oceniać zebrany materiał oraz wiedzieć, gdzie, czego i w jaki sposób szukać, by dotrzeć do niepodważalnych faktów. Poddałem się, choć czuję niedosyt wiedzy o życiu i działalności Tytusa, Adama i Jana Trzecieskich, jako postaci, które wiele znaczyły nie tylko dla Polanki. Może ktoś podejmie się takich studiów, by nie zginęła również personalna tradycja wraz z rodzinnymi opowieściami, o człowieku, który wymyślając kolejowe automaty biletowe, nie przewidział, że na przeszkodzie ich popularyzacji stanie… analfabetyzm ludności Galicji na początku XX wieku.

Inaczej ma się sprawa z moim architektonicznym „podwórkiem”. Na tym polu moje patrzenie sięga dalej niż za próg XX wieku. Obraz nie tylko samego dworu, ale i całej wsi wydaje się osiągalny, nawet poza magiczną datę 1783 roku, gdy powstawała mapa Galicji i Lodomerii, dostępna w witrynie www.mapire.eu. Przedstawia ona widok zabudowań wsi, które powstały znacznie wcześniej niż sam dokument. Formy zabudowań – oczywiście ściśle teoretycznie – można nadal odtworzyć na bazie analizy porównawczej, nie tylko ze współczesnymi archiwaliami, ale również w oparciu o dostępną bibliografię z końca XIX i początków XX wieku. Na jej podstawie można uzyskać w miarę wiarygodny obraz wsi i jej zabudowań. Wiele bezecnych wskazówek przechowało się na katastrze wsi z połowy XIX wieku, który jest bardziej dokładny niż pomiar wojskowy. Na tej mapie mamy czytelny obrys kompozycyjny dworu Tytusa Trzecieskiego wraz z zabudowaniami towarzyszącymi i zespołem ogrodowym.

Drodzy Państwo, pisząc ten przydługi wstęp do opowieści o Polance – szlacheckiej wsi pod królewskim miastem, proszę o wszelką pomoc w opracowaniu historii mojej rodzinnej miejscowości, którą chciałbym nie tylko opisać, ale również naszkicować tak jak niegdyś starą Lubatową i jeszcze starszy Baligród. Chciałem również pobudzić dyskusję, która może przynieść szereg nowych informacji i danych do zbudowania rzeczywistej monografii tej dzielnicy Krosna. Wierzę w to głęboko, że warto!

Wszelkie uwagi, informacje, legendy, domowe opowieści i fotografie proszę przesyłać na mój adres internetowy: kmg.fm@interia.pl. lub Ks. Krzysztof Żołyniak zoliniakcris@o2.pl

Z poważaniem Marek Gransicki